ŚWIADECTWO ANITY Z REKOLEKCJI OR I ST. W BAŃSKIEJ WYŻNEJ  

Czas rekolekcji był dla mnie pięknym przeżyciem, darem, szansą, która otrzymałam wraz ze swoją rodziną od Pana Boga. Pragnienie rodzinnego wyjazdu na rekolekcje stało się rzeczywistością.

Jeszcze parę lat wstecz nie było mowy byśmy razem z mężem należeli do wspólnoty lub pojechali chociażby na trzy dniowe rekolekcje. Moja rodzina była w rozsypce, a my jako małżonkowie żyliśmy obok siebie, smutni zdenerwowani, zawiedzeni sobą nawzajem, pogrążeni w nienazwanych oczekiwaniach.

Boża opatrzność jednak nigdy nas nie opuściła, po długiej ciernistej drodze pojawiła się nadzieja, miłość i szacunek, który trwa i rozwija się każdego dnia.

Pojawiła się również radość z bycia razem, której nam wcześniej bardzo brakowało.

Ja stanęłam wprawdzie, poprosiłam o pomoc kompetentne osoby, odkryłam przed Bogiem z czym sobie nie radzę, co czuję, czego nie chcę, czego się boję, gdzie boli.

Moje serce topniało, emocje się wyciszały a prawda wyzwalała. Zaakceptowałam siebie, swoje życie, przeszłość, wybaczyłam Bogu, sobie i innym. Ta długotrwała praca, łaska Boża każdego dnia daje coraz większy pokój i wewnętrzną radość. Owocem i szansą jest również możliwość uczestnictwa w Domowym Kościele

To mój mąż, po drugim kursie ALPHA, zapytał mnie, czy może jako małżonkowie wstąpilibyśmy do tej wspólnoty. To był cud Bożej przemiany naszych serc. Właśnie my, którzy o mały włos nie zrezygnowaliśmy z siebie, jesteśmy w Bożej wspólnocie i chcemy się tam rozwijać.

Rekolekcje dla nas były kolejnym cudem i wyrazem Bożej miłości, opatrzności i miłosierdzia.

Przed wyjazdem pojawiła się również wizja wyjazdu do Włoch na wakacje, jednak głos sumienia wygrał.

Na rekolekcjach Bóg dotykał naszych serc, leczył, umacniał, mówił do nas przez Pismo Święte, kapłana, ludzi, sytuacje, przyrodę, wspólne spędzanie czasu, Piętnaście dni w czwórkę w jednym pokoju nie zamieniłabym, nawet na pięciogwiazdkowy apartament.

Były kryzysy owszem, ona zawsze będą i są po coś. Jednak nie jesteśmy sami w tym wszystkim. Przyjęcie Jezusa, jako Pana i Zbawiciela daje zupełnie inny wymiar naszej ludzkiej egzystencji, inne światło na naszą codzienność, na trudy i radości. Wiem, że nie jestem sama i że Komuś naprawdę na mnie zależy, że kocha mnie miłością bezwarunkową a ja dzięki tej miłości Jezusa chcę być coraz bardziej Bożym człowiekiem.

I tak Bóg z rozbitego dzbana mojego serca, które wcześniej posklejał, później ozdobił pęknięcia, napełnił Bożą miłością uczy mnie kochać Jezusa, siebie i drugiego człowieka.

Dziękuję Ci Jezu za każdego człowieka postawnego na mojej drodze, który sprawił, że jestem lepszym człowiekiem.

Na koniec Jezu mam jedną prośbę:

Jezu chcę Cię kochać dzisiaj mocniej niż wczoraj i mniej niż jutro.  

Anita